published on
[zwrotka1]
Dzień jak co dzień, niebo błękit, słońce świeci,
szklane bloki przepuszczają światło na bawiące się gdzieś dzieci
Chodnik czysty, okna pełne, sierpień dogorywa
a wraz z nim rodzi poczucie się, że coś tu jest nie tak
Psy szczekają, ptaki śpiewają, tu karnawał gra w kółko,
młodzi ludzie oddają się nowym zabawom i trunkom.
Dni mijają po bożemu, noce znikają za krótko,
nikt z utopii nie ucieka, bo w niej przecież nie jest nudno.
[refren]
Tynk ze ścian odpada warstwami,
Ludzie niby psy ostrymi chwalą się kłami,
Słońce przez szyby mięso rozgrzewa
Sierpień niby mesjasz na ulicy dogorywa.
Tynk ze ścian odpada warstwami,
Ludzie niby psy ostrymi chwalą się kłami,
Słońce przez szyby mięso rozgrzewa
Sierpień niby mesjasz na ulicy dogorywa.
[zwrotka2]
Skąd tu się wziąłeś? I co tu robisz?
Choćbyś próbował - i tak nie poskromisz ich
i nie odejdziesz stąd
czy czujesz zapach krwi?
Otwierasz drzwi, pierwsze lepsze,
wiesz, że zaraz ciemno więc chciałbyś jeszcze
schować się, nim zaczną tany
nim zaczną płonąć polany
Dziesięcina już złożona,
Hekatomba całkiem nowa
Słyszysz bębny obcych muz
I bluźnierczej pieśni słowa
Ich miazmat zachwyca, rozpala oblicza
Krwią pierworodnych zbroczona ulica
Niewypowiedziane sierpniowe wierzenia
Śpiewają, że Kuranes też miał marzenia
Chochoł zapłonął a bóg dawno zasnął
W sierpniową noc się budzi znów całe miasto
W tańcach znów toną ludzie o twarzach jak maski
Utopia to tylko słowo
Brukowane ulice wciąż ciągną za sobą
swąd lat minionych, i zim, i wiosen
Nie przyglądaj się psom ani czarnym kotom
ich rogi, symbole, zwiastują kłopotom
Nie patrz mieszkańcom na twarze i dłonie
Ich puste oczy i uśmiech co płonie
Nie jesteś już w Kansas, wsłuchaj się w głosy
Przyjrzyj się gwiazdom, wiecznej Carcosy.
O czerwone niebo, o łoże Słońca,
Gdy tylko zajdziesz, zaczną od końca
Na nowo powstaje, na nowo umiera
Sierpień to pętla, królewska opera
[refren]
Tynk ze ścian odpada warstwami,
Ludzie niby psy ostrymi chwalą się kłami,
Słońce przez szyby mięso rozgrzewa
Sierpień niby mesjasz na ulicy dogorywa.
Tynk ze ścian odpada warstwami,
Ludzie niby psy ostrymi chwalą się kłami,
Słońce przez szyby mięso rozgrzewa
Sierpień niby mesjasz na ulicy dogorywa.
[jakieś gówno na końcu]
Wszystko nie tak, wciąż jest wszystko nie tak
Choćbym zmienić los swój chciał wciąż mi czegoś brak
Wszystko nie tak, wciąż jest wszystko nie tak
Choćbym przerwać pętlę chciał, nadal nie wiem jak.